Andrzej Dąbrówka

Mediewistyka, �redniowiecze

Nowe i stare w literaturze niderlandzkiej PDF Drukuj E-mail
Andrzej Dąbrówka

Nowe i stare wartości w literaturze niderlandzkiej ostatnich lat

„Literatura na  świecie”, 8/9 1995, s.283-297.

Europejski system wartości podlega procesowi indywidualizacji. Ludzie coraz częściej sami wybierają pewne wartości nie kierującsię tradycją, wskazówkami autorytetów czy naciskiem społecznym. Całokształt ich wyborów przybiera postać określonych zjawisk kulturowych: postmaterializmu, sekularyzacji, relatywizacji bądź zaniku ideologii, wreszcie swobody seksualnej nacechowanej permisywnością, tj. zgodą na wczesną inicjację i nietypowe formy życia seksualnego. Skutkiem tych wielorakich przemian jest zanik spójności ideowej kultury przejawiający się na co dzień w braku przewidywalnej zależności między światopoglądem a przekonaniami politycznymi czy opcjami moralnymi, co nazywa się obrazowo fragmentaryzacją. Osobną i dalszą konsekwencją tych procesów są przemiany w dziedzinie estetyki. Znajdują one różnorakie odbicie w najnowszej literaturze Flandrii i Holandii.
 
Powieść Ceesa Nootebooma Rytuały (1980, Rituelen) można uważać za oznakę utraty wiary w ważność europejskiej tradycji religijnej. Czytelników zainteresowała w niej aktualność materiału psychologicznego: poczucie chaotyczności i niepewności istnienia po odejściu od reguł chrześcijaństwa. Zagospodarowanie czasu jest podstawowym zadaniem eschatologii, zatem po odrzuceniu rozwiązań szczegółowych — historycznych i lokalnych systemów religijnych — człowiek staje oko w oko z czasem żywiołowym, dzikim, nieudomowionym i niejeden nie wytrzymuje tej konfrontacji. Na płaszczyźnie indywidualnej właśnie nietypowa gospodarka czasem jest najwyraźniejszym objawem zaburzeń osobowości. Pojawiają się domowe zestawy "zbawienie dla majsterkowiczów" albo wraca do łask uniwersalny "pogański" wzorzec antropologiczny ustalający odwieczne miejsce człowieka w kosmosie i wskazujący rytuały, jakie rządzą dostępem do tajemnic bytu: pochodzenia, tożsamości, rozmnażania, śmierci i przeznaczenia.
         Różne znaczenia tej powieści można przyporządkować idei prywatnej świeckiej eschatologii. Zwrócono uwagę na zbieżność imienia bohatera Rytuałów Iniego Wintropa z Chrystusowymi inicjałami INRI. Sam bohater porównuje do Chrystusa jedną z głównych postaci, Filipa Taadsa, zaś wskazaniem na Ducha Świętego i Trójcę jest motyw trzech gołębi: martwego, żywego i ogłuszonego. Imię Ini (oryg. Inni) jest zdrobnieniem od Inigo, co jest angielską i hiszpańską formą imienia Ignacy. Wedle tradycji apostolskiej Ignacy, uczeń św. Jakuba a późniejszy biskup i męczennik był wśród dzieci, które Jezus miał na myśli mówiąc: "Dopuśćcie dzieci do mnie".
         Najciekawiej skomponowany jest w powieści temat czasu. Trzy jej odcinki nie tworzą ciągu chronologicznego. Gołym okiem widać też, że między trzema fazami czasu fizycznego nie ma żadnej spójności. Z przeszłością wiążą bohatera dzieła sztuki i wspomnienia kapryśne "jak pies, który się kładzie tam, gdzie mu się zachce". Przyszłość opisuje on snując wróżby horoskopowe, zaś teraźniejszość porządkują rytuały społeczne (giełda) i prywatne (kult kobiety, kłania się witalista Wolkers!). Na giełdzie — tej świątyni pieniądza — skupiają się nadzieje i lęki człowieka oderwanego od tradycji. W odwiecznej walce ducha z pieniądzem zdaje się zwyciężać pieniądz: Chrystus dobrze wiedział, co robi, wypędzając kupców ze świątyni. Wolny seks zastępuje dawne formy więzi gatunkowej, ale bez właściwej im odpowiedzialności, bez konieczności wyrzeczeń i nade wszystko bez cierpienia. Kobieta o "Piotrowym" imieniu Petra ma być skałą, na której bohater buduje swój zastępczy prywatny "kościół".
         Budowa takiej alternatywnej mitologii seksualnej zakłada zarówno odwrócenie się od tradycyjnego modelu małżeństwa, jak i porzucenie paradygmatu religijnego, który leżał u jego podstaw. ÂŻycie rodzinne jest w świecie tej powieści całkowicie patologiczne. Obaj Taadsowie, ojciec i (odrzucony) syn, zamykają się w jednoosobowych klasztorach o wymyślonej przez siebie regule. Była żona Iniego, Zyta, jest "odrębną jednoosobową narodowością". Jakby dla uniknięcia powtórzenia się pary: ojciec i nie chciany syn, Ini nie chce mieć dzieci i nakłania żonę do aborcji. Po odejściu Zyty, którą stale zdradzał, popełnia (nieudane) samobójstwo według własnej horoskopowej przepowiedni (niejako w jego zastępstwie ginie wtedy naprawdę John F. Kennedy, czego skutkiem jest zachwianie giełdy). Skuteczne samobójstwa obu Taadsów i ciotki Teresy są nieuchronnym końcem ludzi, którzy kurczowo trzymają się jednej tożsamości. Nie wyzbyli się nadmiernych oczekiwań wobec życia i nie akceptują danego im świata. Mogą uosabiać sprowadzony do absurdu ideał chrześcijańskiego samozaprzeczenia. Programową (zbawczą?) kameleonowatość Iniego umożliwia negatywna dialektyka: bawić się choćby grą giełdową, jeśli trzyma ona przy życiu.
 
         Sekularyzacyjną dyskusję prowadzoną w starych emancypacyjnych kategoriach zamyka opus magnum Harry'ego Mulischa De ontdekking van de hemel (1992, Odkrycie nieba), które w spójnym cyklu czterech powieści przedstawia proces sekularyzacji jako końcową fazę dziejów formacji judeochrześcijańskiej. Dzieło przetwarza dopracowane literacko i myślowo dawne obserwacje Mulischa, streszczone w aforyzmie "na początku było słowo, a słowo stało się maszyną". Maszyna jako narzędzie czy proteza niezależności od Boga jest tu synonimem wszelkiej wiedzy, usamodzielniającej człowieka. Niebo rozczarowane szerzącym się sceptycyzmem i ateizmem postanawia zerwać Przymierze i wysyła kolejnego syna bożego, aby odebrał ludzkości Kamienne Tablice. Skoro człowiek za podszeptem Lucyfera idzie na łatwiznę technologii, niech więc dalej ułatwia sobie życie nowymi maszynkami, ale niech sobie odtąd radzi sam bez drogowskazu i wiedzy o tym, co dobre a co złe. Świat staje się ciągłą rozgrywką między Pierwszym a Trzynastym o to, za kim pójdzie Dwunastu. Bardzo możliwe, że będzie przybywać Judaszów — tych, co nie znają drogowskazu — i że wtedy górą będzie ten, kto będzie posiadał większą maszynę.
         Tak opisaną w skrócie współczesną grę polityczną przećwiczył Mulisch aktywnie w okresie swoich sympatii kubańskich, od których zresztą nigdy się nie zdystansował. Ale choć dalej twierdzi, że kto wtedy nie stał po stronie Fidela Castro, popierał zło, na koncie sukcesów towarzyskich ma zaś dowcip "Komunistom w Polsce mam za złe to, że nie wyrżnęli więcej księży", to jednak odszedł od wiary w komunistycznego nowego człowieka, który swoim idealizmem przełamie zaklęty krąg zniewolenia technologicznego i zbuduje rajską przeciwwagę (jest nią w powieści komunistyczna Kuba, gdzie zostałosobliwie poczęty wysłannik Nieba) dla ziemskiego piekła (jego symbolem jest Oświęcim, gdzie ojciec nowego Mesjasza stracił matkę). Aczkolwiek trudno w to uwierzyć, to gdyby nie upadek komunizmu, książka nosiłaby tytuł Odkrycie Moskwy (tak była zapowiadana we wcześniejszych wywiadach) i tam, na łonie ojczyzny światowego postępu, ślęczano by nad rozwiązaniem kryzysu. Ślad tej koncepcji odnajdujemy w opublikowanym niedawno opowiadaniu, w którym postacią nowego zbawiciela jest Michaił Gorbaczow,"największy mąż stanu dwudziestego wieku". Wydarzenia historyczne uczyniły jednak Moskwę mniej przydatną do tej chlubnej roli. Może przez to gmach tej powieści spoczywa na pękniętym albo nie swoim fundamencie: czy Niebo rzeczywiście ma dziś powód do zrywania Przymierza? Przecież w Dziesięcioro Przykazań wierzy obecnie na świecie, a może i w samym Izraelu, dużo więcej ludzi niż było tych, co (powiedzmy) widzieli Arkę? Przeniesienie ramy narracyjnej do nieba pozwoliło jednak Mulischowi zredukować pierwiastek polityczny w powieści i nadać jej zupełnie inny, eschatologiczny wymiar. W tetralogii ginie z wyroku Nieba badacz tajemnic kosmosu, pozostaje przy życiu jako jedyny świadek całej historii badacz słowa, który porzucił czynne uprawianie polityki, kiedy mu wywleczono epizod kubański.
         Obszarem, na którym w zsekularyzowanym świecie będzie się odtąd toczyć walka między dobrem a złem, ma być sztuka, którą Harry Mulisch w swojej filozoficznej sumie De compositie van de wereld (1980, Kompozycja świata) określił jako "jedyną przeciwwagę techniki", jeden z rozdziałów nosi tytuł "Nadzieja w sztuce". "Lucyfer wie, że oni prędzej stracą niebo i ziemię, niż zrezygnują z samochodu" — czytamy w Odkryciu nieba. Dzieło sztuki jest "ciałem transcendentnym", którego używanie nie zuboża psychicznie człowieka tak jak korzystanie przezeń z techniki, ale go wzbogaca, ponieważ polega na komunikacji między duchem twórcy a duchem odbiorcy. Przeciwstawia się ono ciału technicznemu: corpus corporum, człowiekowi scalonemu z maszyną.
          Oprócz bogatego materiału historiozoficznego w Odkryciu nieba znajdziemy szereg klasycznych motywów rodzinnych. Role i relacje są jednak ogólnikowe zgodnie z alegorycznym czy fantastycznym charakterem świata przedstawionego, i choć pojawiają się pewne rysy realistyczne, nie wystarczają one, by to drugie wydanie Świętej Rodziny było również zwierciadłem dzisiejszych matek, ojców i dzieci.
 
         Nie bez związku z sekularyzacją pozostają zapewne dokonujące się przewartościowania dotyczące małżeństwa — jego niższa ocena i odromantycznienie w opinii współczesnej.
         Kristien Hemmerechts zauważa, że w twórczości mężczyzn obraz kobiety — strony dotąd zwykle milczącej — to jedynie kilka stereotypów będących w istocie męskimi fantazjami. Trzy takie stereotypy — aktywnej uwodzicielki, ofiarnej opiekunki i groźnej czarownicy — można znaleźć skumulowane w jednej postaci kobiecej w powieści Gerarda Revego De vierde man (1981, Czwarty mąż). Ciotka Teresa z Rytuałów Nootebooma jest jeszcze jednym: próżnującej histeryczki.
         Kristien Hemmerechts pracuje metodycznie. Tak mówi o opowiadaniach ze swojego pierwszego tomu Weerberichten (1988, Prognozy pogody):
"Każda kobieta z opowiadania Sneeuw (Śnieg) przedstawia inny stopień emancypacji. Na przykład malarka jest uosobieniem feministycznej aberracji. Chce, żeby każda kobietastale oglądała w lusterku swoją pizdę. Robi z ciała kobiety religię i zachwyca się krwią z miesiączki. Kinderen (Dzieci) to opowiadanieo tym, czy zażywać czy nie zażywać pigułki, wychodzić czy niewychodzić za mąż. Matka jest brutalna: bez ślubu facet nie ma wstępu do łóżka. Jej córka jest bardziej postępowa, ale nie możesię wygrzebać z plątaniny nowych i starych wartości. W końcu decyduje się na skrobankę, zabieg czterominutowy, jak piszę. Kip (Kura) opowiada z kolei o polityce płodności. . . " (w wywiadzie dlagazety "Trouw" z 2. 06. 1988).
Widząc, że pigułka niczego nie załatwiła, że małżeństwa dalej niszczy albo męski lęk przed posiadaniem dzieci, albo kobieca niezdolność do macierzyństwa, pisarka dochodzi do wniosku, że "pomimo wszystko ideał rodziny, małżeństwa i relacji monogamicznej pozostaje aktualny" (w "De Tijd"z 18. 03. 1988). Podważa tym samym zdobycze emancypacji:
"ÂŻyjemy iluzjami. ÂŻeby móc trwale funkcjonować, również zbiorowo, potrzebne są złudzenia, na przykład złudzenia co do miłości i seksu. Inne złudzenie dotyczy normalności. Nasze społeczeństwo może jakoś się kręcić tylko dzięki temu, że mnóstwo ludzi jest wykluczonych. Nie żyjemy w społeczeństwie wolnym, ale w bardzo restrykcyjnym, dyktatorskim: pod dyktaturą normalności, dostosowania, przyjęcia konwencji. W dziedzinie seksu to jest najbardziej frapujące. Jako reakcję mamy turystykę seksualną do Tajlandii albo zjawisko seks-shopów. W ten sposób ludzie mogą na chwilę się wyrwać. " (w wywiadzie dla gazety "De Morgen" z 26. 07. 1991)
         Rodzinę "nowej generacji" przedstawiła Hemmerechts w powieści Zonder grenzen (1991, Bez granic). Mąż, który po wypadku musiał zrezygnować ze studiów medycznych, zajmuje się domem, zaś żona zarabia na życie prowadząc butik. Już same imiona tej pary o ambitnych znaczeniach etymologicznych zapraszają do ironicznej wykładni. Petra i Victor nie stają się wbrew obiecującym zadatkom protoplastami wielkiego rodu, ale przeciwnie: małżeństwo rozpada się z hukiem, dzieli się dziećmi, wszyscy wiodą odtąd osobny żywot, co znajduje konstrukcyjny wyraz w epizodycznej budowie powieści, która również dzięki temu przypomina nieco Rytuały Nootebooma, stanowiąc jakby ich dalszy ciąg. Victor ulega pokusie związku zosobą wyzwoloną, typową przedstawicielką ruchów alternatywnych lat sześćdziesiątych, szukających zbawienia w religiach Wschodu. Nie przynosi mu to szczęścia, choć też nie przestaje go pociągać.
         Nieosiągalność szczęścia, samotność wśród bliskich i przekonanie o minimalnym wpływie śmiertelnika na swój los wystąpią jeszcze jako tematy zbioru opowiadań Kerst (1992, Boże Narodzenie), ale już w powieści autorka zbudowała dla nich pewną przeciwwagę wpostaci córki Victora, znajdującej sens życia w charytatywnych misjach Lekarzy Świata [dosłownie: bez granic]. Motyw ten to przejrzysta i nie pozbawiona sarkazmu wskazówka Kristien Hemmerechts dla ludzi, którzy wyżywają się w przełamywaniu granic oraz — jak to powiedziano o Petrze — sprawdzają jakość hoteli na świecie.
         Odwrotną stroną dzisiejszego skrajnego indywidualizmu są kłopoty z poszanowaniem cudzej osobności kulturowej, ale i ze wzajemnym porozumieniem. Coraz mniej zależymy od wspólnoty i jest to trochę przyczyna, a trochę skutek tego, że nasz świat wewnętrzny jest coraz bogatszy, bardziej samowystarczalny. Musi pomieścić również zredukowany wskutek sekularyzacji wymiar metafizyczny. Dzieje się coś na kształt ewolucji gwiazd, która kończy się fazą czarnej dziury, zupełnym zamknięciem w sobie, czyli autyzmem doskonałym. Mając wszystko w sobie, także jakieś sanktuarium, mniej jesteśmy skłonni do otwierania się przed innymi, także do zatracania się w miłości. Kiedy stykamy się z kimś, kto tak żyć nie potrafi, możemy mieć kłopoty.
         Starcie takich odmiennych umysłowości pokazuje jedna z najciekawszych powieści holenderskich ostatnich lat, Eerst grijs, dan wit, dan blauw (1991, Najpierw szare, potem białe, potem niebieskie) pióra Margriet de Moor (1941). Dwie pary małżeńskie cierpią z powodu zakłóceń komunikacji: główna bohaterka Magda nie potrafi podzielić się z kochanym mężem tajemnicą swojego dziwnego zachowania (bez widomego powodu opuściła go na dwa lata), rodzice autystycznego dziecka bez powodzenia walczą o nawiązanie z nim kontaktu. Mąż nie może znieść zagadkowego milczenia żony, która "zdradza go swoją nieobecnością" i w rozpaczy pozbawia ją życia. Nie jest jasne, czy ten dramatyczny krok obrazuje przekonanie autorki o niszczącej sile starego nawyku wyjaśniania zagadek, uzgadniania opinii w małżeństwie i porządkowania chaosu. Ani chore dziecko ani Magda nie mogą nic poradzić na to, że są tacy, jacy są. Dochodzimy jednak do pewnej granicy: nie mogąc (nie chcąc) opowiedzieć zdarzenia skazujemy je na nieistnienie, pewne istotne więzi (jak małżeństwo) są jednak niemożliwe jeśli przepływ informacji między stronami nie odbywa się jak w naczyniach połączonych; podobnie niemożliwa jest kultura, jeżeli nie będzie informacyjnej ciągłości między pokoleniem rodziców i dzieci. W obydwu wypadkach (zwłaszcza w drugim, wyłamując się z ciągu pokoleń) stoimy poza czasem i w obywdu wypadkach (zwłaszcza w pierwszym, kiedy ktoś lekceważy obowiązek dzielenia się informacją i uzgadniania opinii w grupie) jest to trudne do zniesienia dla postronnych, którzy żyją w świecie tych samych opowieści. Odwrotnie więc niż w Rytuałach, ofiarą pada osoba, która nie trzyma się jednej tożsamości, ale zachowała wrażliwość na inne perspektywy i dziwi się , że ludzie mają coś przeciwko temu, żeby siedząc w ich towarzystwie patrzyła w okno i widziała coś, czego oni nie widzą.
 
         Spośród wielu powieści "małżeńskich" i "rodzinnych" warto wymienić jeszcze De kroongetuige (1983, Świadek koronny) Maartena't Harta, gdzie problemy małżeńskie dotyczą kobiety cierpiącej z powodu swojej bezpłodności i mężczyzny, który nie chce właściwie mieć dzieci, oraz Uit talloos veel miljoenen (1981, Z niepoliczonych milionów) Willema F. Hermansa, powieść o dramacie małżeństwa spowodowanym przez wygórowane a niezaspokojone ambicje obojga. Obie książki niosą spory ładunek satyry na współczesne obyczaje Holendrów. Charakterystyczne dla współczesnego życia rodzinnego Zachodu zepchnięcie na margines ludzi starych spowodowało, że skazani są na milczenie, gdyż nie przyciągają uwagi pisarzy. Sytuację tę rozpoznał i zobrazował w wyrazistej kompozycji prozatorskiej Flamand Leo Pleysier (ur. 1945). W jego powieści Wit is altijd schoon (1988, Białe jest zawsze czyste) milczenie syna po śmierci matki wypełnia jej charakterystyczny monolog, w którym ujawnia ona swoją osobowość, uczucia, poglądy — czego nie miała okazji zrobić za życia.
         Zupełnie odmienne, zaskakujące spojrzenie na obyczajowe przemiany — sekularyzację, swobodę seksualną, permisywność, jawny homoseksualizm, indywidualizm i wielokulturowość — zaprezentował Frans Kellendonk (1951–1990) w powieści Mystiek lichaam (1986, Mistyczne ciało). Fiasko życiowe samotnych mężczyzn jest dla autora czymś nieuchronnym w przeciwieństwie do sytuacji kobiety —matki, której życiu nadaje niepodważalny sens macierzyństwo. "Ta powieść jest współczesnym moralitetem, w którym nakreślony przez Św. Pawła obraz wspólnoty jako organizmu, jako ciała mistycznego, zostaje przeciwstawiony pędowi do współzawodnictwa, zniewolenia seksualnego, niby-wartości pieniądza, niszczącej wartości rzeczywiste" — tak Kellendonk bronił tej książki przed powierzchownymi opiniami, głosząc niezbędność poczucia wspólnoty opartego na kulturze narodowej i nie wykluczającego wartości religijnych.
"Nie wierzę w społeczeństwo wielokulturowe. Sama tolerancja nic nie da. To jest tylko warunek konieczny, żeby dojść do współprzynależności. Rzecz w tym, żeby nauczyć się naprawdę rozumieć ludzi innych kultur, a to wymaga potwornego wysiłku i wątpię, czy wszyscy potrafią się na ten trud zdobyć. "
 
Podobnie sceptyczna wydaje się Kristien Hemmerechts: opisane w jej opowiadaniu Dziennik latynoamerykański zatracenie się w rytuałach obcej kultury, miłosne stopienie się z nią, które Kellendonk uznałby za przeciwieństwo rasizmu, nie jest nawet sensowną alternatywą dla masowej turystyki zagranicznej, potępionej jako "nowa formy kolonializmu". Trafna obserwacja Kellendonka, że "rasizm jest również strachem przed miłością", postrzeganą jako zagrożenie swojej tożsamości, pozwala zrozumieć naturę niepokoju, który przenika tkankę wydarzeń w powieści Joosta Zwagermana (ur. 1963) De buitenvrouw (1994, Dodatkowa żona). W osobie surinamskiej kochanki żonatego bohatera skupia się fascynacja i lęk białego człowieka nie tylko przed złamaniem obyczajowego tabu monogamii, ale i przed nieuchronnością mieszania ras i integracji kultur.
         Frans Kellendonk — anglista, tłumacz o dużym dorobku, autor kilku zbiorów opowiadań oraz powieści, z których Mistyczne ciało ceni się dziś najwyżej. Zmarł na AIDS. Był jednym z kilku wybitnychtwórców, piszących jawnie o swoim homoseksualizmie, ale nikt przednim nie czynił tego z takim antropologicznym dystansem. Gerard Reve (ur. 1923) i Gerrit Komrij (ur. 1944), ostatnio zaś Tom Lanoye (ur. 1958) korzystali z różnych odmian konwencji romantycznej. Pierwszy nawiązując do nurtu "czarnego romantyzmu", za którego protoplastę można uznać Johna Keatsa od ballady La belle dame sans merci, stworzył niepowtarzalne uniwersum sadoromantyczne, drugi gustuje w dandystycznych pozach, trzeci umieszcza zjawisko z powrotem w ramach nawiązywania kontaktu człowieka z otoczeniem, z powodzeniem stawiając z głowy na nogi motyw w tradycji osobliwy.
         Następstwem konfrontacji człowieka z czasem zsekularyzowanym jest szukanie własnych korzeni. Możliwe, że i wzmożone zainteresowanie rodziną, która w ostatnich latach zyskuje na skali wartości społecznych, ma tu swoje źródło. Dociekanie swojego pochodzenia i miejsca w historii popchnęło szereg autorów do napisania powieści, których treść i poziom artystyczny spotkały się z uznaniem. Największym odkryciem wśród autorów tego kręgu jest prozaik A. F. Th. van der Heijden (ur. 1951). W 1983 roku zainicjował on obliczony na sześć tomów, ale zasadniczo otwarty cykl powieściowy De tandeloze tijd (Bezzębny czas), w którym podejmujewysiłek rozeznania swojej tożsamości poprzez szczegółową rekonstrukcję życiorysu, jednocześnie programując narratora w kierunku "anielskości" — osobowości idealnej, dziecięco czystej, wyróżniającej się na tle powszechnej przyziemnej przeciętności. W świecie przedstawionym, który składa się na panoramę obyczajową i społeczną ostatniego trzydziestolecia, toczy się samopoznawczy eksperyment podmiotu pragnącego przetworzyć swoje negatywne uwarunkowania na czynniki wolności. Ponieważ pochodzi z katolickiej Brabancji, jego twórczość uznano (obok prozy Fransa Kellendonka) za głos młodego pokolenia rozliczającego się z katolicyzmem, podobnie jak Jan Wolkers (ur. 1925) i Maarten 't Hart (ur. 1944) uczynili to z kalwinizmem. Motywy Van der Heijdena są bardziej środowiskowe niż religijne, a późniejsze części cyklu stanowią raczej dialog z kulturą zachodnioeuropejską niż rozrachunek ze sobą.
Między biegunami prywatności i środowiskowości z jednej strony, a kategoriami ogólnoludzkimi z drugiej sytuują się dzieła rozrachunkowe specyficznie niderlandzkie. W Holandii szczególnie płodne są wątki wielowiekowych doświadczeń kolonialnych i koegzystencji holendersko —żydowskiej, w Belgii zaś zagadnienia kształtowania się tożsamości flamandzkiej w państwie dwujęzycznym z dominacją frankofonów i w sąsiedztwie z Holandią, wywołującym sprzeczne reakcje, ponieważ bliskości (niemal tożsamości) językowej towarzyszy spora odmienność kulturowa.
 
         Obrachunek z kolonialną przeszłością indonezyjską toczy się w literaturze niderlandzkiej ciągle żywym nurtem. Spośród autorów, którzy zajmują się tą problematyką na uwagę zasługują zwłaszcza Hella S. Haasse (ur. 1918) i Jeroen Brouwers (ur. 1940). Pierwsza spędziła na Jawie dzieciństwo i wczesną młodość, zaś urodzony wIndiach Holenderskich Brouwers spędził tam dwa lata w japońskimobozie koncentracyjnym, od roku 1948 mieszka w Holandii.
         Aczkolwiek powieści i opowiadania Haasse oparte są na materiale historycznym, ich tematem są zwykle skomplikowane układy międzyludzkie, niekiedy trudne do prześledzenia. Największe uznanie zyskały jej pseudopowieści zmontowane z autentycznych źródeł, książki na motywach indonezyjskich stanowią osobny, skąpszy nurt twórczości. Sfilmowana w 1993 r. nowela Oeroeg (1947, O. [imięindonezyjskie]) opowiada o młodzieńczej przyjaźni Holendra i Indonezyjczyka, która nie ma szans na przetrwanie. Powieść historyczną Heren van de thee (1992, Panowie od herbaty) skomponowała z dziewiętnastowiecznych archiwów rodziny kupca herbacianego na Jawie. Z konieczności powieść ta wpisała się w niebłahą tradycję, u początków której tkwi pomnikowe dzieło Multatulego, najsłynniejsza powieść holenderska, Maks Havelaar (1860, polski przekład ze wstępem i przypisami Jerzego Kocha wydało Ossolineum w serii Biblioteka Narodowa, 1994).
         Brouwers uprawia rodzaj permanentnej twórczej biografii, w coraz to nowy sposób odfiltrowując doświadczenie dzieciństwa, dojrzewania, etapów dorosłości. Istotnym czynnikiem okazał się uraz obozowy, najdokładniej zobrazowany w powieści Bezonken rood (1981, Sklarowana czerwień, pol. przekład Ewy Jarosińskiej w maszynopisie). Przemożny a bezsilny wstyd za zło i przemoc, którym będąc dzieckiem nie można się było przeciwstawić, wyjaśnia konstrukcję psychiczną typowego bohatera Brouwersa, którym jest osobnik cierpiący z powodu słabości, bezwładu, niesprostania własnym kryteriom, zniewolenia przez obsesje i klaustrofobicznie osaczany w poczuciu wyobcowania.
         Mało znane epizody kolonialne dotyczące Belgii przypomniał Alstein (ur. 1947), który w powieści rodzinnej Het uitzicht op de wereld (1984, Widok na świat), pokazał na przykładzie kilku pokoleń uwikłanie Flamandów w dzieje powszechne (I wojna światowa, wcześniej handel niewolnikami) i — wbrew wszelkim różnicom w mentalności — mocny związek swego życiorysu z losami przodków.
 
         Wątki żydowskie od dawna były obecne w literaturze holenderskiej. Najbardziej znana książka holenderska na świecie, Dziennik Anny Frank (nowy przekład Alicji Oczko -Dehue, wyd. SAWW, 1993) — zyskała w ostatnich latach więcej często pamiętnikarskich aneksów napisanych również przez ludzi, nie będących zawodowymi pisarzami. Pochodzący z niemiecko —żydowskiej rodziny uciekinierów z Niemiec faszystowskich Jona Oberski (ur. 1938), napisał tylko jedną książkę, przetłumaczoną na kilkanaście języków: Lata dzieciństwa (1978, Kinderjaren, pol. 1988), gdzie cała zbrodniczość hitleryzmu przedstawiona jest w luźnym ciągu ledwie zarysowanych scen widzianych oczyma dziecka, którego rodzice zginęli dawno w Bergen-Belsen. W imieniu tych, którzy urodzili się po wojnie i bolesną przeszłość rekonstruują z drugiej ręki, przemówiła (wcielając się w ośmioletnie dziecko) poetka i tłumaczka pisząca pod męskim pseudonimem Carl Friedman. Z wielkim uznaniem spotkał się jej debiut powieściowy Tralievader (1991, Ojciec zza krat). Swoją pierwszą powieścią Het grote verlangen (1992, Wielkie pragnienie)Marcel Möring (ur. 1957) uczynił krok dalej opuszczając krągholocaustu. Psychologiczny materiał — młody człowiek próbuje przypomocy rodzeństwa odtworzyć swoje dzieciństwo, z którego nic niepamięta — stał się budulcem filozoficznej analizy tożsamości jednostki i jej źródeł w tradycji starozakonnej. Można powiedzieć, że autor ten przywraca temu materiałowi status wcześniejszy. Przez całe stulecie od czasów naturalizmu powstawały w literaturze niderlandzkiej książki o żydowskiej tożsamości w nieżydowskim otoczeniu, w swoim gatunku najciekawsze są dzieła dotyczące rozziewu między tradycyjnymi wartościami żydowskimi a świecką kulturą nowoczesną.
 
         Ważne dzieła o charakterze rekonstrukcji powstały w literaturze Flandrii. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić powieści społeczne (o wyraźnej tendencji socjalistycznej) Louisa Paula Boona (1912 —1979) — stanowią one trzon jego bardzo obszernego dorobku. Spośród jego trzydziestu powieści znamy po polsku trzy: Zapomniana ulica (Vergeten straat, 1947, polski przekład Ryszarda Pyciaka, PIW 1977), Menuet (1952, przekład Zofii Klimaszewskiej, PIW 1980) i Droga z kapliczką (1953, De kapellekensbaan, przekład R. Pyciaka, Czytelnik 1982) — ta ostatnia jest uważana za arcydzieło Boona i jedną z najważniejszych powieści niderlandzkich. Historię "trudnych narodzin socjalizmu we Flandrii" komentują w tej antypowieści oprócz samego autora —narratora różne osoby z jego otoczenia. Może najoryginalniej i w sposób najbliższy metodzie rekonstrukcji wykorzystał Boon źródła historyczne w powieści Het jaar 1901 (1977, Rok 1901) — "portretu własnego" pierwszego roku wieku XX wykonanego na podstawie autentycznych fabuł z archiwum policyjnego.
         Oryginalny wkład do dyskusji nad narodową tożsamością Flamandów wniosła Monica van Paemel (ur. 1945). Jej opus magnum Vermaledijde vaders (1985, Przeklęci ojcowie) przewyższa ładunkiem intelektualnym, bogactwem języka i stylu a nawet ogromem materiału Clausowską biblię Cały smutek Belgii (Het verdriet van BelgiĂ«,1983, przekład polski Axel Holvoet i Zofia Klimaszewska, PIW 1994). Podobnie jak Hugo Claus spogląda autorka na niedawną przeszłość swojego kraju przez pryzmat osobistych doświadczeń wrażliwego artystycznie dziecka, dorastającej dziewczyny i osoby dorosłej. Van Paemel zajmuje punkt widzenia dobitnie kobiecy ale nie typowo feministyczny. Luźna konstrukcja mieści duży ładunek narracji eseistycznej dotyczącej współczesnego porządku społecznego na tle najnowszej historii Flandrii. Kluczowe postacie "ojców" skupiają motywy normatywności w dziedzinie ról społecznych, prawa i obyczajów, wyznaczając stały punkt odniesienia w procesie kształtowania się i mniej lub bardziej świadomego konstruowania kobiecej osobowości. Spoza cokolwiek tendencyjnej — agresywnie "antyojcowskiej" i fragmentarycznej narracji wyłania się sugestywnyobraz człowieka i zbiorowości dążących do emancypacji.
         Element autobiografii artystycznej, odtwarzanej z okruchów wspomnień i gromadzonej wiedzy historycznej znajdujemy u Waltera Van den Broecka (ur. 1941), poczynając od powieści Brief aan Boudewijn (1980, List do B. [Baldwin, ówczesny król Belgii]), którą ten dramaturg i prozaik zdobył szerszą sławę. Reprezentuje ona jeszcze etap twórczości społecznie zaangażowanej: narrator wykorzystuje imaginacyjny spacer z królem po rodzinnym miasteczku, aby wskazać i zdemaskować świąteczne fasady, jakimi z okazji wizyty zafałszowano rzeczywistość. Lustrzaną kontynuacją jest trylogia Het beleg van Laken (1985, Oblężenie Laken [prywatna rezydencja króla]), gdzie z kolei król zaprasza autora do siebie, ten zaś, pomnożywszy swoją wiedzę o monarchii, następnie uzupełnia ją i relatywizuje kładąc na przeciwległą szalę doświadczenie osobiste. Dzięki bogactwu tworzywa historycznego przywołanego z rodzinnej pamięci, cykl stał się pewną sumą nieortodoksyjnej refleksji o Flandrii w okresie, kiedy wchodzi ona na ścieżkę prawie suwerennej egzystencji w ramach federalnej Belgii. Dowcipny zabieg tworzenia kolejnych tytułów w cyklu jako anagramów pierwszego subtelnie sygnalizuje, jak ten sam materiał można przekonstruowywać, otrzymując za każdym razem inną całość.
         Mniejszy rozmach przy nie mniejszej pretensji obiektywizmu ma powieść Vrouwelijk enkelvoud (1987, Liczba pojedyncza rodzaju żeńskiego), w której Pol Hoste (ur. 1947) pozwolił kilku kobietom z kręgu swych przodków na osobiste niejako przedstawienie dawniejszych uwarunkowań socjalnych. Jego przykład wykazuje, żerola rodzinnych archiwów, do których coraz częściej odwołują się pisarze, nie musi być tylko źródłowa, zabieg ten można interpretować w kategoriach poetyki jako powoływanie obiektywnej instancji zastępującej podmiot fikcjonalny, którego status nie jest już tak niepodważalny jak w epoce triumfującego modernizmu.
 
         Warto na zakończenie zrekapitulować powyższy przegląd charakteryzując przemiany w podejściu do tworzywa literatury w kategoriach estetycznych.
         Mówi się dziś o końcu ideologii, ale czy w przeszłości cokolwiek dorównało siłą głównej współczesnej ideologii, którą przesiąknięty jest film popularny: heroizacji techniki? Człowiek zawdzięcza jej potężne narzędzia, ale odkąd ich wytwarzanie i działanie są dla laika niezgłębioną zagadką, popada on w bałwochwalstwo.
         Harry Mulisch — "dzisiejszy ewangelista" — powiada, że wobec upadku religii ocalić człowieka przed zniewoleniem przez technikę może tylko literatura oparta na "ateistycznej remitologizacji". Podporządkowanie realistycznej narracji strukturom mitycznym mazapewnić literaturze ponadczasową wartość i inne walory właściwe dotąd religii. Od wielu lat nie ma książki Mulischa, która nie eksploatowałaby klasycznych mitów, zwykle greckich. Kompozycjaaktualna może być czasem dość odległa od pierwowzoru, jak na przykład w powieści Dwie kobiety (1975, Twee vrouwen, polski przekład Andrzeja Wojtasia, Wydawnictwo Dolnośląskie 1992), gdzie mit Orfeusza i Eurydyki zobrazowany jest motywami miłości lesbijskiej.
         Realizując romantyczny program zbawienia poprzez sztukę, Mulisch sprawia być może wrażenie pisarza staroświeckiego, ale jego twórczość traktuje o kluczowych procesach kultury. Roztacza wizje idealistyczne (odwołuje się zresztą do pojęć platońskich i gnostycznych): Niebo zostało stworzone słowem, wypowiedzianym naziemi i dlatego jest czymś niezbędnym, jest ciągłym dowodem, że człowiek mógł wznieść się ponad ziemię — ta umiejętność jest według Mulischa istotą człowieczeństwa.
         Konsekwentnie modernistyczny program realizuje Willem Frederik Hermans. Niewyczerpana wyobraźnia Hermansa kreuje wciąż nowe eksperymentalne podmioty i wypróbowuje, co — tak a tak zdefiniowane — mogą one zdziałać w tak a tak zdefiniowanym świecie przedstawionym. To, że ów świat ma charakter niekiedy wręczsadystycznie chaotyczny i że każdy z podmiotów ponosi klęskę, skłoniło niektórych do wysunięcia tezy o postmodernistycznym charakterze poetyki Hermansa. Ale chyba słusznie zabrzmiał sprzeciw: mrożący krew w żyłach chaos, którym ogarnięty jest świat powieści Hermansa, choćby w Ciemni Damoklesa, jest zaprogramowany, nie żywiołowy. Również sceptycyzm poznawczy tego pisarza i jego wrogość wobec wszelkiej metafizyki i idealizmu (stąd kąśliwe wycieczki pod adresem idealisty Mulischa) ma wyraźne korzenie w neopozytywistycznym scjentyzmie i krytycy o filozoficznym przygotowaniu słusznie zauważyli, że bliższy mu jest raczej Popper niż Wittgenstein, choć to właśnie Wittgensteina Hermans wypromowałw Holandii.
         Aksjomatyczny charakter jego poetyki skłania czasem krytyków do stawiania pisarzowi zarzutu, jakoby uchybiał realizmowi. Hermans ma ambicje realistyczne bodaj tylko w utworach satyrycznych, poza tym uprawia prozę, która od początku do końca jest konstrukcją artystyczną, światem kompletnym i zamkniętym, który w stosunku do znanej nam rzeczywistości ma charakter alegorii. Zwrócono uwagę, że alegorie te nie wciągają czytelnika do świata przedstawionego, co właściwe jest opartej na mimesis realistycznej fikcji. Dowodem tego jest fakt, że czytelnicy noweli Ocalały dom (Behouden huis) czy najsłynniejszej powieści Nooit meer slapen zwykle nie pamiętają, że narracja toczy się tam w pierwszej osobie. Zresztą, nawet w utworach o charakterze satyrycznym realizm Hermansa bywa bardzoumowny, jak choćby w opowiadaniu Ostatni papieros, będącym wysnutą z banalnego założenia koszmarną antyutopią.
         Inaczej niż u Hermansa, którego bohaterowie przynajmniej zachowują się tak, jakby znali swoją tożsamość, w utworach Ceesa Nootebooma i Kristien Hemmerechts tożsamość podmiotu jest problematyczna i jest on tego świadom.
         Ini z Rytuałów Nootebooma unika jednoznacznego określenia swojej tożsamości, żyje w dwóch światach; Magda z powieści Margriet de Moor Eerst grijs, dan wit, dan blauw próbując realizacji jakiegoś wewnętrznego pluralizmu dokonuje jednej z tych "udanych operacji", po których "pacjent umiera"; życiorys Laury z powieści Hemmerechts Brede heupen składa się z okruchów i nie ma w nim żadnego postępu. W twórczości Hemmerechts rządzi zagadkowość zachowań, niejasność motywów, każdy jest lub chce być czarną skrzynką: coś wchodzi, coś wychodzi, ale co się dzieje w środku? Słabną więzi i ustaje ochota do rozmowy, a może to właśnie niezdolność do rozmowy powoduje słabnięcie więzi?
         Nie mniej niż tytuł znacząca jest ruchliwość bohaterów powieści Hemmerechts Zonder grenzen (Bez granic). Czego tam nie ma: możliwe są różne układy miłosne i seksualne, istnieje swoboda wyboru drogi życiowej niezależnie od pochodzenia, możliwość samoprogramowania, w tym krzyżowania się z obcym żywiołem i tegoż krzyżowania kuriozalne czasem rezultaty. Zatraca się granica normalności. Rozkład lub choćby osłabienie tradycyjnych instytucji społecznych (rodziny, Kościoła, państwa), spowodowany przyjęciem modeli antyhierarchicznych prowadzi do podważenia wiary w systemy myślowe i do powszechnego relatywizmu. Nie każdy jednak potrafi chodzić po linie, której końców nie widać. Frans Kellendonk tak wyraża swój lęk wobec zaniku spójności ideowej kultury: kiedy na jednej ulicy stoją trzy kościoły różnych wyznań, to wkrótce nie będzie tam żadnej wiary i żadnej wspólnoty. Zakłócenie poczucia normy, zanik kontroli społecznej, niesprawdzalność rzeczywistego charakteru zależności między ludźmi powodują, że kontakty międzyludzkie nabierają charakteru wzajemnego wykorzystywania. Stąd niezadowolenie, niespełnienie — naczelne tematy opowiadań Hemmerechts zawartych w tomie 's Nachts (1989, W nocy). Bohaterów cechuje bezwolność: bez sprzeciwu dążą ku "katastrofie bez dramatu". Na ulicy Kellendonka nikt nie ma racji, możliwa jest tylko konwersacja.
         Przemiany podmiotu i klimat myślowy odbijają się na stylu i kompozycji. Protokolarność narracji Hemmerechts przypomina "zwykły" behawioryzm, ale nie ma tu miejsca na domysły. Daje o sobie znać osłabienie praw przyczynowości, interpretacja musi uwzględniać większą rolę przypadku. Skoro nastąpiła fragmentaryzacja w obyczajach, więc nie ma sensu tłumaczyć postępowanie bohatera konkretną zaszłością, stąd też odejście od chronologii: teraz indywidualna pamięć organizuje świat wewnętrzny. Hemmerechts, Nooteboom, De Moor budując strukturę swoich utworów nie liczą się z chronologią zewnętrzną, zmianę fazy narracji sygnalizują poprzez zmianę punktu widzenia lub niekiedy tylko czasu gramatycznego. Obok zmienności perspektywy występuje też rozbicie instancji opowiadającej, spójność opowieści gwarantują wówczas aluzje do pewnych tradycyjnych schematów jak mity czy bajki ludowe, albo w innych gatunkach — autentyczne biografie.
 
         W tym smutnawym krajobrazie postmodernistycznym orientację daje tylko kręcąca się w kółko igła kompasu negatywnej dialektyki. Kristien Hemmerechts powiada: nie będę pisać niczego pogodniejszego, mój cynizm i ironia muszą być przeciwwagą dla smutku.
         Wiedząc, że słowo tak niepewnie służy porozumieniu, pisarze nie tracą przekonania, że nie należy milczeć. Dawno temu Willem Frederik Hermans powiedział: pisarz musi mówić to, co wszyscy wiedzą, ale wstydzą się powiedzieć. Zaś Kristien Hemmerechts twierdzi: "O czym nie można mówić, o tym trzeba po prostu pisać."

Copyright 2000 - 2005 Miro International Pty Ltd. All rights reserved.
Mambo is Free Software released under the GNU/GPL License. | Usability i Pozycjonowanie